piątek, 10 sierpnia 2012

Fotograficzna pamiątka z Paryża

Z racji tego iż jest to blog poświęcony  twórczości i sztuce, chciałabym trochę napisać o 3- dniowej  wycieczce do stolicy Francji. Paryż nazywany jest miastem miłości i sztuki. We Francji  rozwijał się między innymi styl Art Nouveau, znany szerzej w Europie jako secesja (sztuka secesyjna jest miła dla oka, architektura, wystrój wnętrz, ja np. bardzo lubię secesyjne plakaty, a przede wszystkim Théophile'a  Steinlen- twórcy plakatu kabaretu le Chat Noir i wielu innych (czekolada!) ...Ten motyw staje się coraz bardziej powszechny, z resztą nie dziwię się. Sama dałam się pochłonąć:)  Nabyłam w Paryżu  podkładki i kubek...I nie mogłabym zapomnieć o tym, że  moją ścianę zdobi duża reprodukcja Chata , którą dostałam w prezencie od  przyjaciół :) (Wędrownika Michela i pięknej modelki JoG). 


                              




To tak trochę o secesji. Wiadomo jakiej narodowości byli tacy artyści jak  Monet, Degas, Gericault, Delacroix, czy Renoir. Kiedy pada temat historii sztuki, widnieją skojarzenia głównie związane z renesansem włoskim lub impresjonizmem francuskim (przynajmniej ja tak mam :P przed oczami Gioconda). Na tej wyprawie spełniło się jedno moje marzenie- wizyta w Luwrze! :) Chciałabym zawrzeć w poście trochę moich doświadczeń  i informacji dla tych , którzy planują w przyszłości odwiedzić świątynię sztuki.

Pierwsze wrażenie z Paryża... hmn..no niestety słowo, które opisuje ogół to brud... porozrzucane śmieci, papierki, niedopałki, plastiki... że tak powiem niemiłe aromaty ;) Jesli chodzi o mieszkańców, to spotykaliśmy się raczej z osobami przyjaźnie nastawionymi, ale też zdarzali się mniej cierpliwi Francuzi. W takich chwilach cieszę się (mimo, że uczyłam się tego języka 3 lata... wywietrzał), że nie znam francuskiego :P Szokiem było to, że Paryżanie to mieszanka. Według statystyk w stolicy mieszka 48 % rodowitych Francuzów. Reszta to przyjezdni z różnych kontynentów posiadający obywatelstwo Francji. W końcu tu wszyscy są liberal. Jednak warto pojechać, ponieważ  mimo wszystko to jest Paryż! Warto zobaczyć różnice kulturowe, które dzielą Zachód i Wschód. Z opowiadań słyszałam, że wschodnia Europa ( mimo stereotypu nędzy i rozpaczy) jest bardzo atrakcyjna pod względem architektonicznym i turystycznym. Czyste ,zadbane miasteczka, tańsze pamiątki, dobre jedzenie. Miałam okazję 2 lata temu zwiedzić Wilno, które w moich oczach zyskało miano złotego miasta. Jasne elewacje, czyste uliczki, zdobione fasady wręcz zapraszały do zwiedzania i fotografowania. Jadąc do Paryża spodziewałam się czegoś lepszego, a tu jednak klops. Architektura oczywiście imponująca :Panteon Francuski (kiedyś kościół św. Genowefy), Budynek Uniwersytetu Sorbona, Notre Dame, opera Garniera, zabudowa Luwru, wieża Eiffla, Grande Palace, Łuk Triumfalny.














Moja ulubiona opera Garniera :) Niestety nie załapaliśmy się na promocję i wnętrza nie zwiedziliśmy:(




No i nareszcie mogę przejść do Luwru :) Drugiego dnia wybraliśmy się do muzeum. Nie mogłam się doczekać, kiedy przebrniemy przez kolejkę i będę mogła zobaczyć oryginały mistrzów. Szczególnie chciałam zobaczyć artystów klasycystycznych i romantycznych :) Nie wiedziałam czego się spodziewać. Wiadomo, że codziennie przez korytarze Luwru przechadzają się setki ludzi. Postanowiłam napisać o tym jaki jest Luwr, jak wygląda zwiedzanie, na co się nastawić i jak przygotować :)


Czekaliśmy około 40 minut zanim 'sympatyczny' pan nas wpuścił do kolejki, która jak potem się okazało przeszła o dziwo błyskawicznie.

Będąc już w środku szklanej piramidy, natknęliśmy się na metalową konstrukcję, będącą współczesną rzeźbą. Nie wiem kto to zrobił, ale spotkała się również z aprobatą tych, którzy preferują bardziej sztukę klasyczną. Można ją porównać do skręconej wieży w gotyckim stylu. Wszystkie strzeliste motywy, przypominające okna z maswerkami, łukami, prześwitami, "koronkami" zostały wykonane z dokładną precyzją. Na pierwszy rzut oka to wirnik zniekształconych elementów wyciętych z Notre Dame- efekt niesamowity :)



Gdy znajdziecie się już w środku pod piramidą, zobaczycie schody prowadzące do trzech części muzeum. Luwr składa się z trzech skrzydeł Richelieu, Sully, Denon. W każdej z nich znajdują się różne działy historii sztuki. To miejsce przypomina raczej centrum handlowe niż muzeum. Przy pamiątkach można zabrać sobie rozkładaną mapkę Luwru dostępną w każdym języku. Nie mieliśmy przewodnika w muzeum, więc każdy musiał radzić sobie sam. W planie na zwiedzanie mieliśmy tylko 3 godziny, więc zwiedzanie zaczęło się nerwowo. Straciliśmy 20 minut w toalecie (co się potem okazało niepotrzebnie, bo na wyższych piętrach między obrazami znajdowały się wucety bez kolejek xD). Rada numer 1 to- jeśli chcecie zwiedzić Luwr to poświęćcie na to cały dzień. Myślę, że wtedy na spokojnie możecie zobaczyć wszystkie działy. Mając 3 godziny trzeba było wybrać. Nie zapomnijcie o prowiancie- nam doskwierał głód:) Na szczęście obok była przydatna butelka z wodą- w tłumie trochę duszno.. Rada numer 2- mając w ręku mapkę, usiądźcie wygodnie gdzieś na ławeczce i przestudiujcie ją. Do dzisiaj nie przeczytałam jej dokładnie. W trakcie ekspresowego zwiedzania nie było na to czasu.




Raczej nie interesuje mnie kultura Etrusków i Egiptu, więc szybko rozpoczęłam poszukiwania renesansu. Gdy zobaczyłam Nike z Samotraki, to już wiedziałam, że jesteśmy w domu:) Nike to raczej hellenizm, ale według mapy zaraz obok miała pojawić się Gioconda i cała włoska ekipa:) Stoi ona na szczycie schodów w głównym holu Denon i wygląda fantastycznie :) Pod zdjęciem Niki- mieszanka luwrowska.














Według mnie Luwr jest przede wszystkim dla osób, które interesują się historią sztuki. To jest niesamowite uczucie widząc to ,co do tej pory można było zobaczyć tylko na reprodukcjach. Luwr to również miejsce dla cierpliwych. Jeśli nie lubicie tłumów i masówek, to niestety trzeba się uzbroić w anielską cierpliwość. Pełno ludzi, różnych ras i narodowości, blaski aparatowych fleszy (które są zabronione, ale dobra...), płaczące dzieci. Zwykle w galeriach i muzeach jest spokojnie, można pokontemplować przed obrazem, odpocząć. W Luwrze trwa wyścig ile uda się zobaczyć. Każdy się spieszy, schyla się ,aby nie przeszkadzać fotografującym (istny bieg z przeszkodami :))Najwięcej zwiedzających jest w dziale oczywiście renesansowym. Wychodząc na wyższe piętra jest coraz spokojniej i obco. Ale wśród mniej znanych dzieł także można znaleźć perełki. 
Rada 3- idąc do Luwru - bądź fanem sztuki i nie bierz dzieci. One się tylko tam męczyły niepotrzebnie, a i rodzice nie czuli się komfortowo. Interesuje się sztuką, studiuje na kierunku artystycznym, więc ta wizyta w muzeum była fantastycznym doświadczeniem. Byłoby jeszcze lepsze, gdyby nie czas i pośpiech. Jeszcze parę miesięcy temu nie wiedziałam, że tego doznam.Nie wiem, może się kiedyś uda jeszcze raz tam pojechać. Jeżeli tak, to bym się lepiej przygotowała- mapka, prowiant ,wygodne buty i w drogę w ekspozycję :) I zobaczyłabym impresjonizm...do którego nie dotarłam :( Zatem powiedzmy sobie 'nigdy nie mów nigdy' :) Życzę art studentom i nie tylko, wszystkim fanom sztuki, aby mogli się tam przejechać i poczuć ten klimat. :)

Na koniec jeszcze parę fotografii dopełniających dokumentację.





Widoki ze szczytu wieży Eiffla






Konstrukcja Eillfa





AU REVOIR!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz